Etnologia.pl
O serwisie
Zadaniem, jakie stawiamy przed sobą, jest uwolnienie etnologii z jej akademickiej niedostępności; wykazanie, jak daleko i szeroko poza mury uczelni może sięgać ...
czytaj...
Etnologia.pl poleca
Robert YoungPostkolonializm
Young dokonuje przeglądu kulturowych, społecznych i ...
Etnologiczne spojrzenie na rzeczywistość
Serwis etnologiczny
Europa
Zapiski naddniestrzańskie
Mówiąc Europa tak naprawdę najczęściej mamy na myśli Francję, Niemcy czy Anglię. Europa Środkowo-Wschodnia wymaga dookreślenia, zupełnie odrębnego potraktowania, innej kategoryzacji. Bo przecież bardziej niż o umiejscowienie geograficzne, chodzi po prostu o tę „gorszą” część Europy. Bo do Europy Środkowo-Wschodniej zaliczamy i Albanię i Chorwację, i Bułgarię i Białoruś. A przecież kraje te nie leżą na jednolitym obszarze. W samej Europie, pojmowanej jako całość, istnieje kilka państewek czy też enklaw, które przyciągają właśnie swoją peryferyjnością. Oczywiście nie w sensie geograficznym, ale w sensie w jakim istnieją i funkcjonują w świadomości ogółu. Peryferyjność trzeba ciągle usprawiedliwiać i wyjaśniać. Kraj peryferyjny nie istnieje tak po prostu, on zawsze będzie wymagał odpowiednich przymiotników, wzbudzał chęć protekcjonalnego traktowania. Ale ta peryferyjność sprawia, że rzeczywistość nie jest napuszona. Jest przede wszystkim prostolinijna, bezpretensjonalna i niesamowicie spokojna.
Foto: Dorota Nowak-Baranowska
|
To już nawet nie jest Europa klasy B – to jest Europa bezklasowa. Tak przynajmniej w zbiorowej mentalności przedstawia się Naddniestrzańska Republika Mołdawska zwana także Mołdawską Republiką Naddniestrza, która zajmuje obszar położony po lewej stronie Dniestru oraz miasto Bendery (Tigina), leżące po prawej stronie. Są to tereny byłej Mołdawskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Państwo nie ma imponujących rozmiarów. Jest to terytorium o długości około 200 km i średniej szerokości około 15 km. Cała populacja to oficjalnie około 300 000 mieszkańców, choć podobno jest ich znacznie mniej z powodu emigracji. Przeważają kobiety, ponieważ mężczyźni częściej pracują za granicą. Skład etniczny jest mniej więcej tak skomplikowany jak status Naddniestrza. Najwięcej jest Mołdawian i Rosjan, dalej Ukraińcy, Rumuni, Białorusini. Ta nieuznawana na arenie międzynarodowej (uznaje ją tylko Rosja, Białoruś i Ukraina) kraina powstała po wojnie domowej w 1991 roku, odłączając się od Mołdowy. Flaga Naddniestrza do 2000 roku pozbawiona była symboliki radzieckiej, obecnie jednak coraz częściej widać bandery ozdobione sierpem i młotem, widoczny znak prorosyjskich ciągotek. Dla Moskwy płynny status Naddniestrza oraz jego bezkarność fiskalna (jak kontrolować państwo, które oficjalnie nie istnieje?) są czynnikami niewątpliwie faworyzującymi nielegalny przepływ pieniędzy i wszelakich dóbr, w tym broni czy narkotyków.
Mieszkańcy Naddniestrza choć zazwyczaj niezbyt zamożni (oprócz grupki najwyżej postawionych oligarchów), za wszelką cenę chcieli się odłączyć od Mołdawii, aby osiągnąć niezależność. Przez to wpadli w pułapkę, która dotyka wszystkie kraje peryferyjne, tzn. musieli szybko wymyśleć sobie nowego Wielkiego Brata, do którego mogliby aspirować. Naddniestrzańscy politycy dobrze wiedzą, że sami nie będą mogli sobie poradzić, w związku z tym siłą rzeczy stają się watażkami rosyjskich kacyków.
Jak naprawdę wygląda kraj, który na fotografiach przedstawia się niczym muzeum socjalizmu w Budapeszcie, którego mieszkańcy mają problem z ustaleniem własnej tożsamości, który w swoim herbie umieszcza sierp i młot? Zawikłana historia i nieokreślony status tego dziwnego tworu, sprawiły, że Naddniestrze stało się celem mojej podróży.
Do Republiki Naddniestrzańskiej najlepiej wjechać od strony Kiszyniowa, skąd do Tyraspola co kilkanaście minut odjeżdżają autobusy, marszrutki i wszelkiej maści „taksówki”. Wygodnie byłoby dojechać do Odessy, np. nocnym pociągiem ze Lwowa, a stamtąd dojechać dalej autobusem, ale przekroczenie granicy ukraińsko-naddniestrzańskiej może być problematyczne. Jedną więc z opcji dojazdu jest następująca kombinacja: Lwów-Czerniowce-Kiszyniów-Tyraspol.
Siedząc w prywatnej kiszyniowskiej taksówce, czekając na resztę pasażerów (bo przecież kierowca nie ruszy dopóki nie zapełni każdego miejsca) nie bardzo wiedziałam, czego się mogę spodziewać. Tymczasem moi współpasażerowie wydawali się bardzo spokojni, żeby nie powiedzieć melancholijni. Z cierpliwością właściwą tylko mieszkańcom Europy Środkowo-Wschodniej i państwom byłego ZSRR, pasażerowie czekają na odjazd, podczas gdy kierowca gorączkowo biega po całym dworcu połączonym z bazarem, w celu jak najszybszego znalezienia klientów. W końcu im więcej zrobi kursów, tym więcej zarobi i szybciej skończy. Podróż do Naddniestrza jest krótka, zakłócona tylko jedną małą przerwą na granicy.
Obcokrajowców udających się do Naddniestrza jest niewielu. O wiele więcej jest miejscowych, którzy jadą do Naddniestrza, a dokładniej do Tyraspola, przeważnie na jeden dzień : zrobić zakupy, odwiedzić bliskich czy załatwić jakąś sprawę. Niektórzy z nich codziennie przekraczają tę granicę : między najbiedniejszym państwem Europy oraz państwem, którego oficjalnie nie ma. Ale nie widać u nich ani niezadowolenia, ani ekscytacji, ani zniecierpliwienia. Co najwyżej daje się odczuć pewne zmęczenie : rutyną, szarą codziennością i przygnębiającą socrealistyczną architekturą, która przeplata się z wiejskim krajobrazem. Mieszkańcy wyglądają na całkowicie pogodzonych z tą trudną rzeczywistością, która przytłacza swoją monotonią.
Foto: Dorota Nowak-Baranowska
|
Pierwszą rzeczą, która uderza tuż po wjeździe do Naddniestrza jest wszechogarniająca cisza. Dworzec w Kiszyniowie o ósmej rano tętnił życiem, handlem i pachniał nielegalnie zatankowaną benzyną. Tymczasem, po niecałej godzinie, gdy znajdujemy się już poza granicami Mołdawii, otacza nas pustka i cisza. Nawet kontrola graniczna przebiegła jakoś sennie. Kilka minut po przekroczeniu granicy, wjeżdżamy do drugiego co do wielkości miasta w Naddnieststrzu, do Benderów. Otoczenie jest jakby wymarłe, nawet trawa jest szara.
Polityka i system dawnego Związku Radzieckiego, które w pewnym sensie w wielu krajach trwają do dziś, bezbłędnie oddziaływały na każdego obywatela, na wszystkie jego zmysły. Mieszkańcy dawnych republik radzieckich są zawsze podejrzliwi. Władza ich tego nauczyła, nawet więcej – ona im to wpoiła. Zmiana wieloletnich przyzwyczajeń, systemu myślenia czy przekonań jest praktycznie niemożliwa. Władza radziecka pod płaszczykiem protekcji i opieki socjalnej, miała na celu podporządkowanie i obezwładnienie jednostek. Działania te zmierzały do głównego celu: stłamsić, zgnębić, zgnieść. Pod tym względem imperialna architektura socrealistyczna nie miała i nie ma sobie równych. Idealnie wtapia się w opresyjny system. Ludzie boją się monumentalnych strażników dawnych czasów – nie chodzą, a przemykają, nie obserwują, a podglądają. Egzystują w stanie wiecznego, nieustającego czuwania i niepewności.
Ponieważ większość mieszkańców Naddniestrza stanowią kobiety, panuje wśród nich ostra konkurencja. Jak w innych krajach Europy wschodniej, panuje nierówność i przekonanie, że mężczyzna powinien być ostoją, a kobieta jego, co najwyżej, towarzyszką czy też ozdobą. Co do tego ostatniego, to z całą pewnością zarówno Mołdawianki jak i Naddniestrzanki, wyróżniają się nieprzeciętną urodą. Szkoda, że tutejsze kobiety, starając się dorównać elegancją Zachodowi, wyglądają raczej na przebrane niż ubrane. A z braku odpowiednich wzorców i najzwyczajniejszej biedy, ich pojęcie elegancji zawiera się w noszeniu minispódniczek, szpilek i wulgarnego makijażu. W sobotnie, upalne przedpołudnie tyraspolskie ulice są przepełnione parami idącymi pod rękę. Właściwie wygląda to tak, jakby panowie podtrzymywali swoje partnerki, które ledwo idą w swoich niebotycznych szpilkach po nierównych chodnikach. Panuje atmosfera lenistwa, spokoju i odświętnego kupowania lodów w budce na ulicy Lenina.
Foto: Dorota Nowak-Baranowska
|
Nazewnictwo administracyjne w istocie nie uległo żadnym zmianom. Poza ulicami głównych Wodzów Rewolucji, jest jeszcze pomnik Suworowa. Poza tym, tzw. zabytki praktycznie nie istnieją. Jest tu jeszcze niewielka cerkiew, kilka supermarketów i restauracji oraz olbrzymi stadion na przedmieściach (wybudowany przez syna byłego prezydenta, Igora Smirnowa za pieniądze pochodzące znikąd). Jest też pasmo niekończących się blokowisk, którym nie pomaga to, że gdzieniegdzie zostały wymalowane kolorową farbą, która miała je jakoby ożywić. Efekt jest jeszcze bardziej przygnębiający, a banalna brzydota kłuje w oczy jeszcze bardziej.
Choć słyszałam ostrzeżenia, że mogą mi zabrać aparat czy kamerę, miałam wrażenie, że jestem niezauważalna. Wokół mnie powoli płynęło naddniestrzańskie życie. Dzieci jedzą chrupki na przystanku autobusowym, młodzi zakochani niespiesznie spacerują po tyraspolskim bruku, starsze panie zmierzają na targ, obładowane kratkowanymi siatkami, a dwóch kolesi w dresach i skajowych, czarnych kurtkach pali niespiesznie papierosy, trzymając w dłoni czarne reklamówki Hugo Boss.
Czy ci ludzie zdają sobie sprawę, że żyją w kraju, który słynie z nielegalnego handlu bronią, przemytu narkotyków, prezydenta dyktatora i wszechobecnej cenzury? W Kraju, który reszcie świata znany jest głównie z kanału Discovery? Zapewne tak jest, choć tutaj tego nie widać. Tyraspol jest nadzwyczaj spokojny w ten piękny słoneczny dzień.
Poza koniakiem jedyną atrakcją Tyraspola jest Dniestr i malutka, acz przyjemna plaża. Tam można się kąpać, łowić i po prostu miło spędzać czas, nie kryjąc się z butelką piwa konsumowanego pod chmurką. Robi się miło i tak jakoś nostalgicznie. Z pobliskiej kawiarni sączy się z boom boxa ruskie disko. Gdyby nie obrzydliwe szare blokowiska i nazwy ulic „Lenina”, „Róży Luksemburg”, „Rewolucji Październikowej” moglibyśmy zapomnieć, gdzie jesteśmy.
Na koniec robię zdjęcie pomnikowi Lenina, kupuję butelkę koniaku i miejscową gazetę, gdzie na pierwszej z czterech stron jest artykuł z ogromnym zdjęciem Igora Smirnowa (wciąż chyba najpopularniejszego polityka, który zasłynął głównie z prania brudnych pieniędzy i nielegalnego handlu z Mateczką Rossiją) w eleganckim gabinecie, podpisującego jakieś dokumenty. Pod spodem wielki napis: „Sukcesy Pana Prezydenta”.
W referendum, które miało miejsce kilka lat temu rzekomo ponad 90 % mieszkańców Naddniestrza opowiedziało się za jego autonomią i niezależnością gospodarczą, mówiąc, że dobrze im się tu żyje. Prawdą jest, że gdyby nie wsparcie Moskwy, republika nad Dniestrem już dawno straciła by rację bytu lub też została na nowo przyłączona do sąsiedniej Mołdowy. Ale na ulicach nie widać niepewności ani strachu o przyszłość. Naddniestrzańska rzeczywistość okazała się nad wyraz spokojna, wręcz melancholijna. Mieszkańcy zdają się być pogodzeni z problematycznym statusem ich kraju, biedą i korupcją, która jednak daje o sobie znać tylko gdzieś na górze. Całe państewko jest podobno w rękach zaledwie kilku oligarchów. A przecież „wielka” polityka i mafijne porachunki nie schodzą do poziomu naddniestrzańskich blokowisk.
Galeria: Syberia - wśród wielkiej wody Bajkału i uśmiechniętych twarzy Buriatów
Jadąc koleją transsyberyjską ponad 5000 kilometrów na wschód od Moskwy docieramy do Autonomicznej Republiki Buriacja. Kraj to piękny, lesisty, jednak srogi. Zima trwa tutaj od października do maja a temperatury sięgają niekiedy poniżej 50 stopni Celsjusza.
Komunikaty
Etnologia.pl
czasopismem
Pragniemy poinformować, iż z dniem 31.03.2010 roku decyzją Sądu Okręgowego w Poznaniu Wydział I Cywilny strona internetowa www.etnologia.pl została zarejestrowana jako czasopismo pod tytułem Etnologia i wpisana do rejestru Dzienników i Czasopism Sądu Okręgowego w Poznaniu pod numerem RPR 2613.
Serwisy powiązane tematycznie
O Ludach Północy
Arktyka.org - informacje o rdzennych ludach zamieszkujących obszary Arktyki i terenów subarktycznych. Historia, kultura, teraźniejszość.
Indianie Ameryki Pn.
Indianie.org.pl - kultura, sztuka i tradycja Indian Ameryki Północnej - teksty, galerie fotografii, krótkie prezentacje filmowe i muzyka.