Etnologia.pl
O serwisie
Zadaniem, jakie stawiamy przed sobą, jest uwolnienie etnologii z jej akademickiej niedostępności; wykazanie, jak daleko i szeroko poza mury uczelni może sięgać ...
czytaj...
Etnologia.pl poleca
![Postkolonializm](http://www.etnologia.pl/ap/postkolonializm_propozycja_01.jpg)
Postkolonializm
Young dokonuje przeglądu kulturowych, społecznych i ...
Etnologiczne spojrzenie na rzeczywistość
Serwis etnologiczny
Polska
Kłela, abo zdroje, schlonzskiej gotki
strona: | 1 | 2 |
Najgorzej by było, gdyby usankcjonowanie idée fixe poprawności językowej w skodyfikowanej formie schlonzsszczyzny. Spowodowałoby to, że wielu dzisiejszych użytkowników schlonzskiej gotki w piśmie i mowie odeszłoby od niej na rzecz polszczyzny (czy niemieckiego lub czeskiego), bojąc się oskarżeń, że źle lub niepoprawnie mówią po naschymu. Zaś co do standardu schlonzskiej gotki na szuli, to warto się przyjrzeć pewnemu przykładowi z Irlandyji. Irlandyjsko gotko, od połowy XIX stulecia wartko zanikała spychana przez angielskie na same zachodnie peryferie Irlandyji. Proces ten zahamowano w autonomicznym Wolnym Państwie Irlandyji w okresie międzywojennym. Ale standard irlandyjskiego opracowano dopiero w latach pięćdziesiątych XX wieku. I od tego momentu poczęto go wprowadzać do szkół. Oczywiście te bajtle co jeszcze wtedy mówiły doma po irlandyjsku, czyniły to w lokalnych dialektach, niekiedy dość dalece odbiegających od standardu. I do dzisiaj standardowy irlandyjski nie stał się jeszcze językiem domowym osób godajoncych po irlandyjsku. Jest to język wyuczony, używany w szkole, w mediach i na urzędach. Jednak dla większości nauczycieli miarą tego czy ktoś dobrze mówi po irlandyjsku jest to czy używa się standardu. Mówienie w dialekcie, choćby wyniesionym z domu rodzinnego, automatycznie równa się niepoprawnemu mówieniu po irlandyjsku. Dlatego, jedna z mych studentek na Trinity College w Dublinie, która do rozpoczęcia szkoły mówiła prawie wyłącznie po irlandyjsku (w miejscowym dialekcie, rzecz oczywista), po szoku konieczności jego oduczenia się na rzecz standardu i znoszenia przytyków na temat niepoprawnego charakteru jej mowy, w ogóle zrezygnowała z tej gotki, a dzisiaj mówi i pisze wyłącznie po angielsku.
Tak więc, by schlonzsszczyzno przetrwała (nie mówiąc już o jej rozwoju) prócz nauczania standardu (które zapewne - obym się mylił - obejmie jedynie mniejszość schlonzskich uczniów), należy pochwalać wszystkie inicjatywy - również (a obecnie, może przede wszystkim) te dalekie od przyszłego standardu schlonzsszczyzny - które prowadzą do powiększania się grona jej użytkowników oraz liczby sfer społecznych i mediów, w których jej się używa. Teraz najpilniejszym zadaniem jest zwiększenie produkcji wydawniczej, radiowej i telewizyjnej w schlonzskiej gotce, tak aby mogła stać się stałym elementem życia społecznego, kulturowego, politycznego i gospodarczego zarówno Ślązaków jak i całego Górnego Śląska. Tutaj największą na razie pomoc może stanowić spontaniczna twórczość i produkcja tekstów po schlonzsku w cyberprzestrzeni. Sądzę, że na początek taką schlonzskom Biblyjom Schlonzoka mogło by się stać coroczne książkowe wydanie Ślůnskej Wikipedyji w realu, bowiem na chwilę obecną stanowi ona chyba największy zwarty zbiór tekstów w schlonzsszczyźnie.
Kodyfikacja schlonzsszczyzny, oficjalne jej uznanie i zaprowadzenie jako szkolnego przedmiotu w połączeniu ze zwiększeniem produkcji wydawniczej w tym języku oraz obecności schlonzskiej gotki w telewizji, radiu, jak i sferze publicznej da szansę na przełamanie kulturowej ostracyzacji schlonzsszczyzny w Polsce. Owa ostracyzacja łączyła się z narzuceniem schlonzskiej gotce niskiego statusu społecznego, który był odbiciem tego, iż Schlonzocy byli traktowani w Polsce jak obywatele drugiej kategorii. Przecież to byli nielubiani "Hanysi", czy zgoła "krypto-Niemcy". Już w okresie międzywojennym na polskim Górnym Śląsku ograniczano na wszelkie sposoby autonomię województwa śląskiego, zabraniano posyłać rodzicom dzieci do szkół niemieckich, tępiono schlonzsszczyznę jako "popsutą, zgermanizowaną polszczyznę" oraz praktycznie od połowy lat dwudziestych XX stulecia od władzy i kontroli urzędowej nad województwem odsunięto prawie wszystkich Schlonzoków, zastępując ich "narodowo pewnym" elementem, zwłaszcza z Galicji, co władał poprawną polszczyzną. Ów proces odpodmiotowienia Schlonzoków u siebie doma dopełniono wraz z przejęciem przez Polskę całego Górnego Śląska po roku 1945. Poddano ich weryfikacji i rehabilitacji narodowej sztucznie rozdzielając schlonzskie familyje na Poloków i Miemców. Tym z międzywojennego niemieckiego Górnego Śląska nadano tymczasowe polskie obywatelstwo "za dwadzieścia złotych" z możliwością natychmiastowego cofnięcia. W ramach swoiście pojętego "odniemczania" zabierano Schlonzokom co lepsze gospodarstwa i mieszkania, często utożsamiano schlonzsszczyznę z niemieckim oraz zakazano mówienia po niemiecku publicznie, jak i w domu, nawet pod groźbą wtrącenia do specjalnego obozu dla "przestępców językowych" w Gliwicach.
Jak Schlonzok chciał zrobić jakąś karierę za Peerelu to miał dwie drogi - abo uciekoć po frajhajt do Rajchu i tam nauczyć się miemieckiego, abo nauczyć się poprawnie po polsku i osiąść gdzieś w echte Polsce z dala od nie do końca jeszcze spolonizowanego hajmatu. Używanie schlonzssczyzny skazywało w Polsce na niski status społeczny oraz było znakiem takiegoż niskiego statusu. Jeszcze teraz pamiętam podsłuchaną na przerwie rozmowę nauczycielek w podstawówce. Mówiły o jednej z uczennic: "Taka fajna dziewczyna, ale jak buzię otworzy, to szkoda mówić." Te "szkoda mówić" odnosiło się do jej schlonzskiej gotki. Można było być pięknym, mądrym i zaradnym, ale to wszystko było w Polsce na nic, gdy ważyło się godoć po naschymu.
W porównaniu z takimi także nieuznanymi językami jak góralski (podhalański) i kaszubski, schlonzsszczyzna stała jeszcze niżej od nich. Na początku XX wieku Kazimierz Przerwa-Tetmajer wprowadził góralszczyznę wpierw na galicyjskie, a potem na ogólnopolskie salony swym po góralsku napisanym dziełem Na skalnym Podhalu. Kaszubski był tolerowany jako dialekt polszczyzny regularnie używany w druku, a samym Kaszubom pozwolono za Peerelu działać w regionalno-etnicznym Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim (powstało ono w roku 1964 na bazie zbyt etnicznego Zrzeszenia Kaszubskiego, które założono w 1956 roku). Schlonzokom ani nie zezwolono na założenie własnej organizacji, ani żaden z autorów ogólnopolskich nigdy nie wydał najmniejszej książeczki napisanej po schlonzsku. Gdy z powodu tak silnego odpodmiotowienia niezadowolenie wśród Schlonzoków groźnie wzrastało "upuszczano złej krwi" zezwalając na liczniejsze wyjazdy do Efu (Niemiec Zachodnich).
A co będzie świadczyło o docenieniu kulturowych i społecznych wartości schlonzszczyzny, jak i wzroście jej statusu? Przede wszystkim to, że sami Schlonzocy niy byndom mieć za ostuda godoć i szkriflić po naschymu, a kaj indzie w Polsce godonie po schlonzsku będzie uważane za coś fajnego i cool. Lecz to dopiero początek, a znakiem wyjścia poza wąski obręb folkloryzmu, w którym tkwi dziś język góralski, będzie dopiero stała produkcja książek wszelkiego rodzaju po schlonzku oraz chęć nabywania schlonzsszczyzny przez Polaków mieszkających na Górnym Śląsku oraz gdzie indziej w Polsce. Jednak do tego jeszcze długa - i zgoła niepewna - droga.
Tutaj wypada nadmienić, że nigdy tak nie będzie (i dobrze), aby Schlonzocy mogli godoć wszędzie i o wszystkim po schlonzsku. To, że za Peerelu, nie tyle można, ale trza było wszędzie i o wszystkim mówić po polsku, było sytuacją bezprecedensową, która nigdy wcześniej nie miał miejsca w polskiej historii, i która praktycznie nie ma odpowiednika nigdzie indziej w świecie. Normą jest używanie przez jednostkę wielu języków (niekiedy zwanych też dialektami) w różnych sferach życia publicznego i prywatnego. I nie mam bynajmniej na myśli zjawiska dwu- lub wielojęzyczności (czy też dwu- lub wielodialektyczności). Po prawdzie taka dwu- czy też wielojęzyczność jest zjawiskiem rzadkim i niezwykle pracochłonnym, jako że zakłada iż dwu- lub więcej-języczna osoba opanowała w równej mierze w mowie i piśmie dwa lub więcej języków oraz że potrafi nimi swobodnie się posługiwać w każdej sferze życia publicznego i prywatnego.
Odmiennie od rzadkiej pełnej dwu-, czy też wielojęzyczności - dyglosja a nawet wieloglosja jest zjawiskiem częstym. Oznacza ona używanie dwóch lub więcej języków, acz w różnych (komplementarnych - dopełniających się) sferach życia prywatnego i publicznego. Na Schlonzsku wypada to tak, że ktoś ze starszych może mówić schlonzskim niemieckim z rówieśnikami, po schlonzsku z młodszymi i somsiadami, korespondować po polsku z urzędami, słuchać polskiej telewizji, a z satelity - niemieckiej, jak i odpowiadać spolszczonym schlonzskim na pytania wnuków zadawane po polsku. Z kolei Schlonzok, co się wykształcił już za wolnej Polski dobrze mówi i pisze po polsku, eltereny godojom do niego po schlonzsku, więc przynajmniej biernie rozumie w noschej gotce. Jak je z mniejszości miemieckiej, to pewnikiem na szuli uczył się miemieckiego, choć ołme może nerwować z nim godoć, bo to taki jakiś inny miemiecki niż tyn, jakim ona szprecho. A jako, że echte lingua franca Ojropskiej Unii je angielskie, to na robocie i podczas rajzowania w auslandzie, musi i na tej gotce poradzić łosprawioć. Granice terozki otwarte, to jak se weźmie za żona baba aus Slowakaj czy Spanien, to dojdzie im jeszcze jedna domowa szpracha.
A trza jeszcze postawić takom kwestyje - jak kodyfikować lubo standaryzować schlonzsszczyzno? Gotka ta to Ausbausprache względem polszczyzny i innych języków słowiańskich. Znaczy to, że ze szprachwizenszaftlerowej toczki zrenia nie ma między nimi żadnej widocznej granicy objawiającej się we wzajemnej niezrozumiałości. Inaczej rzecz się ma między, na przykład, językami słowiańskimi a germańskimi. Tutaj nie ma żadnej wzajemnej zrozumiałości, dlatego w tej relacji są to języki typu Abstandsprache, czyli "wzajemnie od siebie odstające". Dlatego w większości języków słowiańskich określa się język Deutsch jako "niemiecki", czyli "język niemych", bo dla słowiańskiego ucha ci co mówią po niemiecku są niemi - znaczy - bleblajom coś bez ładu i składu.
Z kolei język typu Ausbausprache, czyli "zbudowany (inaczej - skodyfikowany lub ustandaryzowany) tak aby odróżniał się od [sąsiednich języków pokrewnych]", aby zaistniał musi "wybudować" (utworzyć) swą granicę (choćby niepełnej) niezrozumiałości względem tych języków, z którymi pozostaje w relacji typu Ausbausprache. W przypadku języków półocnosłowiańskich granicę taką uzyskiwano na różne sposoby. A to dzięki izolacji przestrzennej zapewnianej przez granice państwowe (vide casus języka polskiego i słowackiego, czy też po 1991 casus rosyjskiego i ukraińszczyzny). Dzięki różnym alfabetom zazwyczaj skojarzonym z odmiennymi religiami, jak w przypadku polszczyzny zapisywanej alfabetem łacińskim przez wyznawców katolicyzmu i ukraińszczyzny lub białoruszczyzny zapisywanych cyrylicą przez wyznawców prawosławia i grekokatolicyzmu.
Z drugiej strony inna była droga dyferencjacji języka słowackiego względem czeszczyzny we wspólnym Słowaków i Czechów państwie czechosłowackim, które istniało w latach 1918-1992. Kiedy Czechosłowację powołano do życia ogłoszono ją państwem narodu Czechosłowaków mówiących swym narodowym i zarazem oficjalnym językiem czechosłowackim. W praktyce na Słowacji używano słowackiego a na ziemiach czeskich - czeskiego, które prawnie definiowano jako dwie równorzędne odmiany tego samego języka czechosłowackiego. W latach trzydziestych ubiegłego stulecia poczęto za pomocą oficjalnej gramatyki zbliżać słowaczczyznę do czeszczyzny, co miało skutkować faktycznym utworzeniem języka czechosłowackiego na bazie języka czeskiego z nielicznymi elementami przejętymi ze słowackiego. Słowacy ostro przeciwstawili się tej tendencji poważając ją za nieuzasadnioną czechizację Słowacji i ich języka.
Od tego momentu zaczęli dynamicznie wykreślać granicę (jakkolwiek drobnej) wzajemnej niezrozumiałości między słowaczczyzną a czeszczyzną przede wszystkim przyjmując odmienne od czeszczyzny strategie kodyfikacji (standaryzacji) języka słowackiego. Na przykład do połowy XIX wieku w języku czeskim funkcjonowało o wiele więcej internacjonalizmów oraz leksykalnych i gramatycznych zapożyczeń z niemieckiego niż obecnie. Stało się tak, bowiem czescy kodyfikatorzy postawili na puryzm językowy, czyli na usunięcie z czeszczyzny "elementu obcego" i zastąpienie go czeskimi neologizmami. Dlatego na teatr po czesku mówiło się kiedyś týatr, a teraz mówi się divadlo. Na gruncie języka słowackiego za to zatrzymano wiele internacjonalizmów oraz zapożyczeń leksykalnych z niemieckiego i węgierskiego. Stąd po słowacku styczeń to január a po czesku - leden.
Teraz zależy od kodyfikatorów i użytkowników jaką ausbausprachową taktykę (lub taktyki) obiorą aby zapewnić pewną dozę wzajemnej niezrozumiałości między schlonzsszczyzną a polszczyzną. Jedną już znamy, to jest, używanie grafemów (liter) nieznanych standardowej polszczyęnie, na przykůad, [ô] i [ô] (wcześniej zapisywane jako [ů]). Cóż można by zaproponować w warstwie leksykalnej i gramatycznej? Przede wszystkim użycie tych potwierdzonych na Schlonzsku słowiańskich wyrazów i form słowiańskich wyrazów, które nie występują w polszczyźnie, jak również szerokie użycie zapożyczeń i kalek germańskich i niemieckich potwierdzonych w schlonzsszczyźnie. Nowe słowa konsekwentnie winno się tworzyć jako neologizmy na bazie tak określonego korpusu leksykalno-gramatycznego schlonzskiej gotki oraz przy użyciu innych (odmiennych niż w polszczyźnie) taktyk, na przykład stosowanych w języku słowackim, czeskim, chorwackim, bośniackim czy czarnogórskim. Obecnie najwięcej nowego słownictwa napływa do polszczyzny, niemczyzny i innych języków europejskich z angielszczyzny. Tak więc inkorporacja ich do zasobów schlonzszczyzny winna następować w sposób odmienny niż to ma miejsce na gruncie języka polskiego.
Jeśli zaś chodzi o język czeski i słowacki graniczące ze schlonzsszczyzną, to ausbausprachową granicę między nimi a schlonzskom gotkom zapewnia głównie polska granica państwowa. Ponadto poza [ch] brak jakichkolwiek diagrafów (dwóch liter używanych do zapisu jednego dźwięku, fonemu, na przykład [dż] lub [sz] po polsku) w czeszczyźnie i słowaczczyźnie, gdzie, na przykład, polskie [cz] jest oddawane przez grafem [č].
Jednak nie można zapominać, że granica czesko-polska przecina obszar dialektów schlonzskich, to jest, związanych z obszarem historycznego Górnego Śląska. Po 1742 roku region ten rozdzielono między Prusy i Austrię, co dało początek pruskiemu Górnemu Śląskowi oraz Śląskowi Austriackiemu. Po I wojnie światowej z tego pierwszego wydzielono Hlučínsko (Hultschiner Ländchen) i przekazano Czechosłowacji, a wschodnią połowę Śląska Austriackiego (to jest, Śląsk Cieszyński / Těšínsko) rozdzielono między te państwo a Polskę. Ponadto w 1922 roku nastąpił podział pruskiego Górnego Śląska między Niemcy a Polskę. Po II wojnie światowej inkorporowano do Polski niemiecką część Górnego Śląska, a Czechosłowacja zatrzymała te ziemie górnośląskie, które uzyskała po roku 1918.
W międzywojennej terminologii niemieckiej schlonzszczyznę z terenu pruskiego Górnego Śląską określano mianem oberschlesisch (lub pejoratywnie jako wasserpolnisch) a z terenu wschodniej połowy Śląska Austriackiego - slonsakisch. Sami użytkownicy obydwu tych odmian, chociaż określali się jako Schlonzocy, to uważali się za dwie odrębne grupy etnicznojęzykowe ze względu na historię, poglądy i odmienność religijną. Bazując na tych różnicach wspomniany powyżej Łysohorski stworzył języka laski na bazie dialektów wschodniej połowy Śląska Austriackiego i północnych Moraw. Dlatego laski (lašsčina) w dużej mierze jest tożsamy z slonsakisch. Ponadto w południowym pasie pruskiego Górnego Śląska i w tej połowie zachodniego Śląska Austriackiego, które znajdowały się w ramach Archidiecezji Olomouc, schlonzsszczyznę zwano tam językiem morawiackim oraz do roku 1918 używano ją szeroko w szkolnictwie, prasie i (głównie religijnych) wydawnictwach książkowych drukowanych frakturą (czcionką gotycką). W okresie międzywojnia morawiacki przetrwał głównie na południu niemieckiego Górnego Śląska, a na Hlučínsko pojawił się ponownie po upadku komunizmu pod mianem języka pruskiego (prájzski, ale już bez użycia fraktury w zapisie). Teraz już nie ma osób, które uważałyby, że mówią po morawiacku.
Z kolei na polskiej części Śląska Cieszyńskiego schlonzsszczynę określa się jako "gwarę" lub "mówienie po naszymu", a użytkownicy w dużej mierze poważają ją za dialekt polszczyzny. Nie wiadomo więc czy będą zainteresowani włączeniem swego dialektu w obręb kodyfikowanej schlonzsszczyzny. Podobnie rzecz ma się z użytkownikami schlonzskiej gotki na Těšínsku, czyli czeskiej części Śląska Cieszyńskiego. Tamtejsi użytkownicy schlonzsszczyzny poważają ją albo za dialekt języka polskiego, albo czeskiego. W tym drugim wypadku często zwą go "dialektem ostravskim" języka czeskiego.
Sądzę jednak, że niezależnie jak użytkownicy schlonzsszczyzny będą ją klasyfikować w różnych rejonach historycznego Górnego Śląska i w zależności od swej opcji tożsamościowej, to uznanie tej gotki za język regionalny w Polsce i dokonanie jego kodyfikacji będzie z korzyścią dla wszystkich użytkowników schlonzszczyzny (również tych w Republice Czeskiej). O wiele pewniej i sprawniej będą się mogli nią posługiwać zarówno ci co uważają ją za odrębny język, jaki i ci co klasyfikują ją jako dialekt (gwarę) polszczyzny, ostravski dialekt czeszczyzny, język pruski, czy nawet (kulturowy) dialekt (Kulturmundart) języka niemieckiego.
Na koniec trzeba też wspomnieć o pewnej osobie i jednej ważnej sprawie. Ta osoba to Marek Szołtysek, który w 1997 założył Wydawnictwo Śląskie ABC. W jego ramach wydaje atrakcyjnie graficzne, w twardych okładkach, dużo-formatowe książki własnego autorstwa poświęcone różnym aspektom Schlonzskiej kultury, z tym że w dość silnie spolonizowanej schlonzsszczyźnie, którą poważa za gwarę języka polskiego. Jak mnie poinformował Andrzej Roczniok, chociaż Szołtysek nie uczestniczy w pracach nad kodyfikacją schlonzskiej gotki, to wstępnie zgodził się ją uznać jak zostanie ukończona. Znaczyłoby to, że od tego momentu wydawałby swoje książki w ustandaryzowanym zapisie schlonzsszczyzny.
A ta powyżej nadmieniona sprawa to popularna w Polsce tendencja, że sukces musi mieć wielu ojców, a w przypadku niepowodzenia trzeba znaleźć jednego kozła ofiarnego, na którego zrzuca się całą winę. Zaczynając od końca - kiedy w mediach pokazała się informacja, że dzięki działaniom Rocznioka i ZLNŚ doszło do nadania schlonzszczyźnie kodu szl, to autorytety przeciwne uznaniu jej za odrębny język bezpardonowo oskarżyły Rocznioka o kłamstwo, a nawet o rozbijanie jedności Polski i polszczyzny. Nikt ze schlonzskich naukowców lub polityków obecnie zajmujących się sprawą schlonzszczyzny nie stanął w obronie Rocznioka, choć Kamusella napisał artykuł wyjaśniający mechanizm nadania kodu językowi w normie ISO 639-3 i co to praktycznie oznacza.
Terozki atmosfera się zmieniła na bardziej przychylną schlonzsszczyźnie i jest szansa na jej uznanie za język z końcem 2009 roku, lub na początku roku 2010. Przewidując takie uznanie, w mediach poseł Plura i Tambor są często proszeni o komentarze na temat schlonzssczyzny. Za takim uznaniem, zapewne pójdą środki na utworzenie Instytutu Gotki i Kultury Schlonzskiej, nad którym, kierownictwo będą chcieli objąć Tambor z Katowic i/lub Wyderka z Opola. Mam nadzieję, że w ferworze tych działań nie dojdzie "poprawnie po polsku" do programowego zapomnienia osiągnięć Rocznioka i zespołu Ślůnskej Wikipedyji. Ale że raczej "echte po schlonzsku" doceni się to wszystko co do tej pory zrobili dla schlonzszczyzny, zwłaszcza na początku drogi, kiedy noschej gotce prawie wszyscy się przeciwiali, łącznie z samą Tambor i Wyderkom.
A w takim schlonzskim docenieniu nie tylko o słowa idzie (choć i to ważne), ale nojpierwyj ô czyny. Co mam na myśli? Otóż trzeba jasno i wyraźnie podkreślać, że to Roczniok rozpoczął starania o uznanie schlonzszczyzny za język na świecie i w Polsce. Że w tych staraniach dopomogli mu działacze ZLNŚ oraz Kamusella, a paralelnie zespół, który doprowadził do utworzenia i zarejestrowania Ślůnskej Wikipedyji. Tak więc, jeśli dojdzie do utworzenie Instytutu Gotki i Kultury Schlonzskiej wszyscy wyżej wymienieni winni zasiąść w jego Radzie Naukowej. Założona i prowadzona przez Rocznioka Ślůnsko Nacyjno Łoficyno powinna otrzymywać coroczną dotację na wydawania książek po schlonzsku. Ponadto taką samą coroczną dotację winno się przekazać na rzecz rozwoju Ślůnskej Wikipedyji, jak i na rzecz regularnego wydawania tej encyklopedyji w realu, boć terozki to nojwiynkszy i nojpopulrniyjszy buch naszkrifliony po schlonzsku.
Dublin & Czissowa
Juni-Julii 2009 AD
Napsano Tomaschem Kamusella
1 | 2 |
Notka na temat artykułu
Artykuł udostępniony przez Andrzeja Rocznioka za zgodą autora. Andrzej Roczniok - od 2002 przewodniczący Związku Ludności Narodowości Śląskiej, 2005-2007 członek Rady Naczelnej Ruchu Autonomii Śląska; od 2002 wydawca i red. naczelny "Kuriera Chadeckiego", od 2007 wydawca pisma "Ślunsko Nacyjo" wydawanego przez Narodową Oficynę Śląską.
Nakładem NOS wydane zostały następujące tytuły Tomasza Kamuselli:
1. Schlonzska mowa. Język, Górny Śląsk, nacjonalizm I
2. Schlonzska mowa. Język, Górny Śląsk, nacjonalizm II (nakład wyczerpany)
3. Schlonzsko
4. Glosariusz regionalny (I wydanie tej książki pod nieco innym tytułem "Glosariusz regionalny województwa opolskiego" po nagonce medialnej poszedł na przemiał, dlatego też tą książkę wydałem)
5. Uwag kilka o dyskryminacji Ślązaków i Niemców górnośląskich w postkomunistycznej Polsce (broszura)
6. O Schlonzsku i nacjonalizmie
7. Maski i twarze nacjonalizmu
8. Szlonzocy (Ślązacy) i ich język Pomiędzy Niemcami, Polską a szlonzskim (śląskim) nacjonalizmem. The Szlonzoks and Their Language: Between Germany, Poland and Szlonzokian Nationalism (ksążka wydana jest w języku polskim i angielskim)
Ostatnio Narodowa Oficyna Śląska wydała:
poz. 45. Obrzędy obyczaje zwyczaje - Andrzej Kiełkowski
poz. 46. Spiwajuco piaść - Óndra Lysohorsky (Erwin Goj)
Komunikaty
Etnologia.pl
czasopismem
Pragniemy poinformować, iż z dniem 31.03.2010 roku decyzją Sądu Okręgowego w Poznaniu Wydział I Cywilny strona internetowa www.etnologia.pl została zarejestrowana jako czasopismo pod tytułem Etnologia i wpisana do rejestru Dzienników i Czasopism Sądu Okręgowego w Poznaniu pod numerem RPR 2613.
Serwisy powiązane tematycznie
O Ludach Północy
![Arktyka.org](http://etnologia.pl/foto/arktyka.jpg)
Arktyka.org - informacje o rdzennych ludach zamieszkujących obszary Arktyki i terenów subarktycznych. Historia, kultura, teraźniejszość.
Indianie Ameryki Pn.
Indianie.org.pl - kultura, sztuka i tradycja Indian Ameryki Północnej - teksty, galerie fotografii, krótkie prezentacje filmowe i muzyka.