Etnologia.pl
O serwisie
Zadaniem, jakie stawiamy przed sobą, jest uwolnienie etnologii z jej akademickiej niedostępności; wykazanie, jak daleko i szeroko poza mury uczelni może sięgać ...
czytaj...
Etnologia.pl poleca

Postkolonializm
Young dokonuje przeglądu kulturowych, społecznych i ...
Etnologiczne spojrzenie na rzeczywistość
Serwis etnologiczny
Polska
Warszawski bazar "Olimpia"
Bazar, giełda, jarmark, kiermasz, rynek, targ, targowisko. Jak określić to miejsce... Nie powinno być problemów. Ludzie się schodzą, rozkładają towary, starają się zyskać trochę grosza. Mimo tego to miejsce odbiega od innych podobnych. Od tych schludnych, ładnych miejsc targowych, z którymi nie ma problemu kwalifikacji, nazwania, zamknięcia w jedno słowo, tak trafnie określające rzeczywistości, dla której zostało wymyślone jak by bez błędnie odwzorowywało całość przez siebie określaną, jak by znajdowało idealny punkt, doskonale trafiając w sam środek. Tutaj sprawa ma się inaczej. Niby wszystko jest jasne, a jednak gdy ogarniemy wzrokiem ten cały obszar od razu zauważymy różnicę w porównaniu do „normalnych” bazarów. Miejsce jak by nie chce się zamknąć w ramy, nie chce się określić do końca, woli pozostań na granicy rozpoznania z niepoznaniem.
![]() Foto © Jarosław Wydrych |
Olimpie poznawałem od środka. Pojawiłem się tam parę razy przemykając pomiędzy rozłożonymi towarami na ziemi, niejednokrotnie na błocie gdzie w ramach targowego stołu został walnięty jakiś worek na śmieci i porozkładany na nim towar. Przechodziłem tam patrzyłem, oglądałem. W końcu i ja stanąłem po drugiej stronie. Sprzedawałem z nimi. Jednak zawsze jakoś tak w określony sposób. Przychodziłem na bazar. Żeby sprzedać. Żeby zarobić, a mimo to cały czas, zawsze, czułem się tu trochę nieswojo. Zawsze odrobinę wyobcowany. Nigdy nie udało mi się pozbyć tego odczucia. Nie pozbyłem się go dlatego, że byłem obcy. Nie mogłem się wpasować w to miejsce. Nie dla tego, że nie chciałem. Nie mogłem tego zrobić bo nie byłem stąd, nie byłem od nich. Nie tworzyłem i nie uczestniczyłem w realiach jakie towarzyszyły ludziom przychodzącym tu na handel, nie tylko na bazarze, ale również w całym życiu. Nie tylko ich życiu ale i ich ojców i dzieci. Nie żyłem w tych realiach jakie oni przekazywali sobie z ojca na syna, z matki na córkę. Przekazywali często jak coś niechcianego, jednak bez świadomości i co ważniejsze bez żadnej możliwości pozbycia się tego. Nieumiejętność i niemożność przeskoczenia barier jest problemem ogromnej ilości ludzi. Problem ten wciska czasem tych ludzi od klatki ich realiów. Widzą to co jest na zewnątrz lecz nie mogą wyjść. Nie poznają i nie rozumieją zewnętrza jakie zdarza im się obserwować zza krat.
Handel na Olimpii powstał wskutek próby pozbycia się przynajmniej części problemów finansowych przez stadion i klub „Olimpia”, wokół którego co niedziela rozkładają swoje towary chcący tu coś sprzedać kupcy. Władze stadionu, borykające się z problemami wiecznie małego pieniądza, postanowiły, że rozwiążą go umożliwiając tworzenie cyklicznego bazaru wokół boiska. Targowisko to miało powstać na wzór znajdującego się niedaleko bazaru staroci na Kole. Olimpia przyrosła więc, przypałętała się do bazaru staroci na Kole jak wygłodniały pies do człowieka, który raz rzucił coś do jedzenia i być może rzuci coś jeszcze. Władze postanowiły przyciągnąć kupców oferowanym miejscem i co miało zaspokoić przynajmniej w części problem finansowy, opłatą 6 zł. za użyty metr kwadratowy powierzchni sprzedawania. Oprócz tego nic. Ludzie przyszli. Opłata niewielka, zysk zwykle bywa większy. Bilans zysków i strat wychodzi na plus. A jeśli zdarza się, że nie wychodzi, trzeba kombinować.
![]() Foto © Jarosław Wydrych |
Zwykle bazar budzi się do życia wczesnym niedzielnym rankiem. Około godziny 6. Wtedy dobrze jest przyjść. Można być nawet wcześniej. Trzeba zająć dobre miejsce targowe, poza tym klient również nie śpi długo w świętym dniu. Wcześnie bywa chłodno. Można więc pociągnąć parę głębszych co też z chęcią się czyni. Dwóch tych samych mężczyzn przechodzi zbierając opłatę za sprzedaż jakieś dwa razy dziennie. Kiedy pierwszy raz, koło 12 pojawiają się na stadionie wśród sprzedających pojawia się ruch. Zaczyna się ściskanie towarów, zbieranie ich w kupę i gdy przychodzi kolej na uiszczenie należności tłumaczenie: „proszę spojrzeć to jest tylko jeden metr” lub „Zaraz się ścisnę i będzie jeden” itd. Każdy chce zapłacić jak najmniej. Rozdający bilety zwykle ustępują. Ci którym bilans zysków i strat względem uiszczanej opłaty nie wychodzi na plus widząc kontrolerów zaczynają się zbierać i czym prędzej czmychnąć udając, że oni tu przecież nic nie sprzedawali. Kontrolerzy oczywiście to widzą i komentuję, krzycząc na nimi: „następnym razem w ogóle nie wpuścimy”! I tak w kółko, każdego tygodnia bawię się w kotka i myszkę. Po przejściu zbieraczy opłat, uciekinierzy być może wrócą, ale jeśli udało im się uzbierać wystarczającą ilość pieniędzy, na dzisiaj wystarczy. Po co stać tyle godzin jak i tak z tego całego wysiłku psi grosz. Zyskali 6 złotych, do dwunastej sprzedali parę bambetli. W sumie wystarczy na wino czy piwo. Może jakąś tańszą wódeczkę jak kolega się dorzuci. Nie jest źle. Można więc się zwijać. Tylko baba w domu znów będzie marudziła czemu tak mało pieniędzy i czemu pijany. Ale to już standard. Można się przyzwyczaić.
![]() Foto © Jarosław Wydrych |
Czas mija tu sennie, powoli się dłużąc jak droga do pokonania, która w kilometrażu jest krótka jednak wskutek złej nawierzchni ciągnie się w nieskończoność. Kolory Olimpii to głównie szarość. Cały bazar wygląda jak szara tkanina wyprana tak wiele razy, że utraciła ślady wcześniejszej barwy. Niezależnie od pogody panuje tu wieczna szarość. Głównie wskutek ziemi pozbawionej trawy, na którym rozkładane są towary w taki sposób, że „stoiska” ustawiana koło siebie tworzą rzędy i tym samym „alejki”. Wszystko powstaje spontanicznie jednak jest w pewien sposób ustawione i powtarzalne. Chcąc się gdzieś rozłożyć warto zapytać o pozwolenie osobę stojącą obok, choćby z grzeczności. Zdarzyło mi się tak robić wielokrotnie. Raz przyszedłem wcześnie, znalazłem dobra i wygodne miejsce, pytam więc osobę obok „czy można?”, na co dostaje odpowiedź: „Gdzie? Tutaj nie. Tu przychodzi taka pani już od 5. lat!”. Miejsce to nie należy do tej pani ponieważ ona wykupiła ten kawałek bazaru, tylko dlatego, że wszyscy ją znają i przychodzi tu od 5. lat. Przejęła je przez zasiedzenie. W każdą niedzielę to jest jej ziemia. Tak to się właśnie ma na Olimpii. Wiele osób przychodzi tu od lat. Znają innych i w ten sposób zajmują sobie nawzajem miejsca do handlowania. Te lepsze lub te, do których, po prostu się przyzwyczaili.
Niektórzy sprzedający burzą wyobrażenie o handlarzu myślącym „klient nasz pan”. Często widywałem mężczyznę na wózku. Charakterystyczny człowiek. Bywał tu praktycznie zawsze. Ciężko coś u niego kupić lub wytargować. Mało mówi, a gdy już się odzywa prawie na pewno będzie to obraza lub pogarda. Kiedy ktoś w myśl bazarowej zasady chce u niego wyciągnąć niższą cenę oburzony rzuca „to nie jest jakiś sklep żebyś się targował. Cena jest, bierzesz albo nie, nie mam czasu!”. Gdy klient odejdzie niezadowolony z braku możliwości targowania się facet na wózku komentuje jeszcze za nim klnąc siarczyście pod nosem tak, że wszyscy dookoła słyszą co mówi.
![]() Foto © Jarosław Wydrych |
W innej części bazaru dwóch mężczyzn stara się nakłonić klientów do kupowania ich towarów, których jak się zdaje bardziej chcą się pozbyć niż sprzedać. Załatwili więc sobie megafon i powtarzają: „Grzebiemy, szperamy, wszystko za złotówkę oddamy!”. I w kółko. I jeszcze raz. Kiedyś stałem na tyle blisko, że slogan wyraźnie docierał do moich uszu. Bite 5 godzin bez ustanku sprzedawca krzyczał przez megafon te same słowa. Kiedy po nieobecności znowu pojawiłem się na bazarze okazało się, że wreszcie krzyczenie tego samego się znudziło. Nie oznaczało to jednak, że wyzbyli się swojego sloganu – rymowanki. Nagrali go na kasetę, do radyjka przyłożyli megafon i puścili na powtarzanie. Godzinami radio wzmocnione megafonem krzyczało szumiącym, zniekształconym głosem sprzedawcy: „Grzebiemy, szperamy, wszystko za złotówkę oddamy!”.
Niezwykłość bazaru przy stadionie Olimpia polega między innymi na tym, że można dostać tu niesamowitą ilość nietypowych przedmiotów. Ludzie rozkładają na ziemi odgradzając swoje towary od brudnej szarej gleby kartonami, karimatami, workami, dechami, czasem stołami najróżniejsze przedmioty, praktycznie zawsze używane. Nie sposób wymienić tego co się tu sprzedaje: stare książki, komiksy, kasety wideo, kasety magnetofonowe, płyty, śrubki, nakrętki, wiertareczki, samochodziki, kryształy, fajansy, figurki, sznureczki, rzemyczki, ciuchy, kaski, emblematy, monety, długopisy, zeszyciki, notatniki, kalendarze, scyzoryki... To tylko niewielka część z ogromu wystawianych co niedziela przedmiotów na Olimpii. Są też produkty spożywcze: Gorące kubki, czekolady, słodycze, dżemy, przetwory, mięsa poukładane bezpośrednio na blacie stołu. Wybór jest niepoliczalny. Wszystko co ludzie posiadają w domach, piwnicach lub w domkach działkowych co już im się nie przyda. Często zastanawiam się, któż i w jakim celu kupuje te wszystkie zbędne, kompletnie nieprzydatne i stare bibeloty, ozdóbki i duperelki.
![]() Foto © Jarosław Wydrych |
Zdarzyło mi się, targając własne walizy wypełnione tymi wszystkimi bzdurami, znaleźć jakiś stary sznurek. Wziąłem. Położyłem na stoisku i czekam. Podchodzi jakiś facet. Zainteresował się:
„Ile pan ma tego sznurka?” - mówi do mnie.
„Nie wiem. Około metra” - odpowiadam.
„Po ile?”.
„50 groszy” - szybko wymyśliłem.
„To ja wezmę”.
Innym razem ktoś wyrzucił stary pordzewiały wózek na dwóch kółkach do ciągnięcia za sobą jak czasem czynią to starsi ludzie. Zwęszyłem okazję. Chciałem sprawdzić czy naprawdę można sprzedać tu wszystko. Wziąłem. Ustaliłem, że jest wart 5 złotych. Zainteresowanie było.
„Po ile?”
„Po 5”
„Gdzie tam. Dam 3 i nic więcej. Butle sobie postawie na tym. Pordzewiałe już się do niczego nie przyda”. - tłumaczy mi swoją rację klient
„Sprzedam po 5. To tylko 2 złote więcej” - nakłaniam
„Gdzie to takie. Wezmę za 3”
„Sprzedam za 5” - nie chciałem ustąpić w myśl swojego wcześniejszego ustalenia.
„Nie biorę” - powiedział facet i odszedł machając zrezygnowanie ręką.
Wiedziałem, że wróci. Był za bardzo zainteresowany tym znalezionym przeze mnie parę chwil temu szmelcem. Wrócił.
„A niech pan ma” - powiedział dając mi 5 złotych i zabierając zdezelowany wózek.
Przy tej całej sprzedaży ludzie często popijają. Na rozgrzewkę gdy zimno, do pogawędki lub żeby zająć czym ręce. Skutkiem tego gdy handel dobiega końca około godziny 13. – 14. spora część sprzedawców jest mocno wstawiona, niektórzy wręcz nie mogą już sprzedawać i zwijają towary ledwo trzymając się na nogach. Nie radzą sobie z pakowaniem i porzucają część rzeczy. Biorą to co uniosą i rozchodzą się po mieście w swoje sprawy, w swoją codzienność. Zbiór nietypowych ludzi rozpływa się by za tydzień znowu zgromadzić się w tym miejscu.
Zbieram się do wyjścia. Mijam starą kobiecinę sprzedającą mocno nadgryzione zębem czasu nici powrzucane w stare kartonowe pudło. Na kawałku kartonu ma napisane: „0,50 zł 1 szpula. Nasze Polski”...
Komunikaty
Etnologia.pl
czasopismem
Pragniemy poinformować, iż z dniem 31.03.2010 roku decyzją Sądu Okręgowego w Poznaniu Wydział I Cywilny strona internetowa www.etnologia.pl została zarejestrowana jako czasopismo pod tytułem Etnologia i wpisana do rejestru Dzienników i Czasopism Sądu Okręgowego w Poznaniu pod numerem RPR 2613.
Serwisy powiązane tematycznie
O Ludach Północy

Arktyka.org - informacje o rdzennych ludach zamieszkujących obszary Arktyki i terenów subarktycznych. Historia, kultura, teraźniejszość.
Indianie Ameryki Pn.
Indianie.org.pl - kultura, sztuka i tradycja Indian Ameryki Północnej - teksty, galerie fotografii, krótkie prezentacje filmowe i muzyka.