Etnologia.pl
O serwisie
Zadaniem, jakie stawiamy przed sobą, jest uwolnienie etnologii z jej akademickiej niedostępności; wykazanie, jak daleko i szeroko poza mury uczelni może sięgać ...
czytaj...
Etnologia.pl poleca

Postkolonializm
Young dokonuje przeglądu kulturowych, społecznych i ...
Etnologiczne spojrzenie na rzeczywistość
Serwis etnologiczny
MultiKulti
Antropologia bycia antropologiem
W mojej pracy badawczej zajmuję się zjawiskiem szaleństwa i samobójstwa w kulturze. Konkretnie interesuje mnie szaleństwo świadome - spotykane najczęściej w artystycznych niszach kulturowych: np.: w trakcie procesu tworzenia; oraz samobójstwo mentalne, niefizyczne - występujące u osobowości odczuwających nieustannie proces przemijania, o predylekcji suicydalnej i światopoglądzie śmiercionośnym. Owe zjawiska demaskują podstawową funkcję kultury, jaką jest mechanizm obronny, chroniący człowieka przed świadomością śmierci. Kultura jest tu pojmowana jako następstwo strachu przed nieuniknioną utratą życia, jako przestrzeń umożliwiająca potrzebę zapisu własnego doświadczenia, tym samym jego utrwalenia (1), jeśli zaświaty okażą się urojeniem, a przekazanie genów niemożliwe, lub też niewystarczające. Zatem, "teren" jako przestrzeń czy też pole badawcze jest dla mnie ludzką świadomością - rozumianą zbiorowo i jednostkowo; terenem elastycznym, który można poszerzać, jednak nie sposób być świadomym w stu procentach. We wszystkim jesteśmy mniej więcej: mamy "ileś tam" procent pewności siebie, parę procent mądrości, kilka procent wolności, itd.
Zainteresowanie swe kieruję ku jednostkom świadomym na tyle, by mogły utrzymywać swoje poczucie rzeczywistości w kontakcie z różnymi jej obliczami; istoty zawodowo kształcące się w możliwościach bycia przez jakiś czas w kontakcie z "odmiennością", z niewiadomą, przy tymczasowym braku własnej tożsamości, bo ta jest w świadomości badacza kulturowym konstruktem. Takie osoby są narażone na możliwość "utraty zmysłów", jednak bezpieczne, gdyż potrafią kontrolować stany swojej świadomości, bo i ta staje się materiałem, obiektem badawczym.
Kultura to rodzaj okularów przeciwsłonecznych poprzez które patrzymy na świat i widzimy to co możemy, zależnie od firmy, marki tychże okularów i substancji z jakiej zostały wykonane (wchodzą tu w grę tak różne sprawy jak geny, wychowanie, wrażliwość, wiedza itp.). Owe okulary służą do "filtracji zjawisk" bez której nie bylibyśmy zdolni odbierać zdarzeń. Konieczna jest mediacja, pośredniość odbioru, by nie oszaleć w gąszczu rzeczy - jak ślepy, któremu przywrócono wzrok - przez brak umiejętności metaforyzowania. Wszakże posiadanie pierwszej nabytej gramatyki językowej (co możliwe jest do ósmego roku życia) pozwala nam dopiero na naukę kolejnych kompetencji językowych jak i słownikowych, tj. budowania następnych światopoglądów czy też rozbudowywania już posiadanego.
Nie ma prawd rzeczywistości, są jej interpretacje, na przykład powiedzenie: życie to kultura. Niektórzy przyjmują schematy i odgrywają role społeczne bezrefleksyjnie, inni przekaz danych z tradycji i teraźniejszości analizują, na tyle na ile są przygotowani i świadomi własnego uwikłania w sieć interpretacyjną, stąd wszelkie aberracje od tzw. normy; każdy robi tyle ile może, zależnie od tego jak został potraktowany w procesie akulturacji, z jakim bagażem genetycznym doń wkroczył, co potrafi z tym fantem zrobić i czy w ogóle zdoła to sobie uświadomić.
Antypsychiatryczna szkoła francuskiego filozofa Michela Foucaulta traktuje kulturę patogennie, chorobotwórczo, z jej to podejścia wynikałoby, że nie same geny ale konkretne doświadczenia rozwijałyby potencjalność chorób psychicznych u każdego z nas: nie ma warunków, nie ma rozwoju potencji. Żyjemy w kulturze a nie w próżni, więc nikt nie jest tak naprawdę chory ani zdrowy, wszystko zależy od tego za jakiego zostaje uznanym przez daną społeczność, która żyje w konkretnych uwarunkowaniach obyczajowych i zależnie od tego jedne metafory zyskają uznanie, a ich autorzy zostają ogłoszeni geniuszami, inne pozostaną nonsensem, a ich autorzy uznani wariatów.
Moim zdaniem badacz terenowy musi być trochę geniuszem trochę wariatem, w końcu ujawnia mechanizmy działania kultury i przekracza własne uwarunkowania kulturowe, które choć są przeszkadzające w rozumieniu innych uwarunkowań, to paradoksalnie umożliwiają interpretację nowych danych. Bez tego ograniczenia "rozumienie" nie byłoby w ogóle możliwe, bo skoro nie odbieramy rzeczywistości bezpośrednio, to konieczne jest do jej pośredniego odbioru zestaw danych, uwikłanie w sieć znaczeń, interpretujące fragmenty rzeczywistości. Po prostu musimy być zanurzeni w "swojej" kulturze ale zdawać sobie z tego sprawę, by móc wkroczyć w jakieś mierze w inną kulturę, co jest już rodzajem szaleństwa, wykroczeniem poza ustaloną granicę.
Warto by antropolog był wszechstronnie wykształcony: filozoficznie, historycznie, socjologicznie, psychologicznie, by móc podchodzić do problemów humanistycznych interdyscyplinarnie; a przed wkroczeniem w teren powinien zbadać proces tworzenia się pojęć, zobaczyć też samego siebie w uwikłaniu do tematu, wejść meta-naukę i dostrzegać na każdym etapie problem bycia naukowcem w ogóle.
Etnologia, dostarczyła nam narzędzi zdolnych do oglądania obcych nawet wśród swoich - np.: grup naukowców jako poszczególnych plemion posługujących się własnym językiem, odrębnym od innych języków naukowych oraz własnym odrębnym światopoglądem; i tak oto fizycy mają swój świat, chemicy swój, socjolodzy swój itd., istna wieża Babel. A etnolog jawi się jako meta-naukowiec, jako "ten wariat", który potrafi przekraczać granice słowników finalnych, jak ironistka - postać stworzona przez Richarda Rorty'ego, której chodzi przede wszystkim o język (tekst), gdyż odczuwa ona silne i nieustanne wątpliwości co do słownika finalnego, którym aktualnie się posługuje, ponieważ zrobiły na niej wrażenie inne słowniki - przyjmowane za finalne przez innych ludzi i wytwory literackie jakie napotkała na swej drodze (Rorty 1988, s.107 i 108). Rozumowanie wyrażone w jakimkolwiek słowniku nie może być ostateczne i nie może rozproszyć jej wątpliwości, gdyż wszystkie słowniki są podobnie oddalone od rzeczywistości. Słowa nie będąc tym co opisują, nie są w stanie przybliżyć nas do niej i to jest dramat jednostek obdarzonych wrażliwością na sposób wyrażania się, przeto często dochodzi w ich sytuacji do korzystania z innych, pozawerbalnych możliwości ekspresji myśli i uczuć. Ironist(k)a wie, że przebić się przez zjawiska ku temu co rzeczywiste jest niemożliwie, ale wie także że wiele można wygrać na drodze ku zrozumieniu, tworząc nowe na starym. Tak też czynią geniusze, lub jednostki uznane za chorobowe. Jednostki zwyczajne, powiedzmy: "normalne" używają słownika finalnego uzasadniając słowa słowami, takimi jak: zawsze/nigdy, prawda/kłamstwo, dobro/zło, piękny/brzydki, wszystko/nic... popadając w błędne koło argumentacji, gdyż owe słowa są ostatnią instancją językową poza którą jest jeszcze nadprzyrodzona moc, a dalej już tylko nicość... albo badacz, który dostrzeże tę konwencję i wytłumaczy ją.
Antropolog powinien być świadomy mechanizmów jakie rządzą jednostkami na przykład gdy je "przesłuchuje", ale ma moralny obowiązek traktowania informatora właśnie jako informatora, od którego można się dowiedzieć czegoś nowego, jako partnera do dialogu z inną rzeczywistością, który jest zarazem przedmiotem badań i przewodnikiem po nieznanym, co powinno zostać ujawnione interlokutorowi. Badacz z kolei powinien spróbować doświadczyć wyobcowania z własnej kultury i tymczasowej transgresji osobowościowej, być poza a jednocześnie "w" (potrzebny jest tu dystans do przedmiotu badań, jak i zaangażowanie - uczynienie zeń podmiotu; zawieszenie sądu i próba jego sformułowania. Istny szaleństwo).
"Badania terenowe zazwyczaj zakładają fizyczne opuszczenie 'swojego domu', by podróżować 'do' i 'z' jakiegoś znacząco różnego miejsca" - cytując słowa organizatorów konferencji... ale "teren" o którym mówię jest w samym badaczu, jak i u rozmówcy w głowie. Zatem nieuniknione jest wychodzenie z siebie, żeby wyjść z kultury i wejść w inną, aczkolwiek relatywizm jest niemożliwy raczej, gdyż nie sposób widzieć wszystkich kultur naraz. Relatywizm zakłada obiektywizm, który także jest nierzeczywisty. Nie istnieje żadna "super-kultura" w której moglibyśmy się znaleźć, by móc określać kultury poszczególne. Pytanie, czy możliwe jest wyjście poza własną kulturę i wejście w inną? Leszek Kołakowski twierdzi, że możliwe jest przekraczanie poszczególnych granic, ale przekroczenie istnienia samej granicy już nie ("Charaktery" 2007, s. 80). Czyli granice poszczególnych kultur mogłyby być przesuwane, ale niemożliwe byłyby one do przekroczenia, nie mówiąc już o wyjściu poza kulturę w ogóle (poza ludzki świat), może dlatego, iż nie istnieje - jak już wspomnieliśmy - żadna "ponad-kultura". Nie możemy zmieniać tego czego nie ma, to bardzo pocieszająca myśl, co przerażające to, to, że często nie wiemy co istnieje, a co nie. Zatem bez odpowiedzi pozostaje pytanie czy w ogóle warto je formułować...
Możliwe jest zmienianie niektórych nagromadzonych danych, możemy na przykład o niepotrzebnych zapomnieć, lub siłą woli pozbyć się ich, chociażby na chwilę, by mieć na jakiś czas umysł wolny od zbędnych naleciałości, ale zastanówmy się czy jest to konieczne w ogóle do przyswajania kolejnych danych, wszak nasz teren umysłowy jest substancją rozciągłą, można go poszerzać, a on potrzebuje zasilania z zewnątrz, ciągłego nasycania nienasyconego zaciekawienia światem, by móc być pobudzanym do kolejnych zadziwień. Do "właściwego bycia" w ogólności konieczna jest świadomość bycia ku śmierci (2), jak i socjalizacja, akulturacja, czyli wiedza, lub mocniej - sadyzm i masochizm, "tresura przemocą" idąc tropem dzieła Michela Foucault pt.: Nadzorować i karać, pamiętając, iż ten wątek przewija się we wszystkich jego pracach.
Samoświadomość jest umownym zbiorem pragnień i przekonań, świadomością własnej konwencji, konstrukcji, dzięki temu właśnie możemy uzyskać szerszy zakres wolności, zdeterminowany już tylko nielicznymi normami i dyrektywami określonego języka, danej kultury. Pojęcie ironii Richarda Rorty'ego to stałe utrzymywanie wątpliwości co do prawdziwości, bądź słuszności kulturowo obowiązujących (wiążących) przekonań, a więc gotowości do zarzucenia ich. Mając wszelako na uwadze, że gdy nie ma uniwersaliów, nie ma o czym gadać, jednakowoż wychodzenie w dyskusji od Boga czy innego absolutu jest zarazem jej końcem.
Dla tych którzy "negliżują" reguły kulturowe i świadomie wyłamują się z kultury - tej w ogóle (poprzez śmierć) i tej konkretnej (poprzez mentalną korozję) - uniwersalia są niebezpieczne, gdyż zamykając w sieci znaczeń utrudniają poznanie. Jednak bez swoistej rzeczywistości wirtualnej jaką jest kultura nie byłaby możliwa "solidarność" pomiędzy jednostkami. Tylko nieliczni mogą podważać system, reszta musi dbać o w miarę czytelną komunikację i solidarność. Rorty uważa jednak, że obie postawy da się pogodzić: można pielęgnować permanentne utrzymywanie się w wątpliwościach, być konsekwentnym "sceptystą-niedowiarkiem", a jednak od czasu do czasu dać się "oszukać" ideom obecnym w danej kulturze, ideom wiary, miłości, braterstwa etc., jak w kinie, czy przy lekturze dobrego kryminału, z racji wrażliwości i empatii wszelako zawieszając wiedzę. Można wierzyć i nie wierzyć jednocześnie, traktować coś jako oryginalne i wyjątkowe, a równocześnie jako tradycyjne i stałe. Wielkie rzeczy traktować jako sprawy małej wagi, a te małe wielkiej.
Człowiek dla Rorty'ego nie jest istotą przede wszystkim poznającą, lecz raczej istotą działającą, posługującą się różnymi narzędziami po to, aby nie tylko przetrwać, lecz i czynić swe życie wygodniejszym, jak i ciekawszym (dlatego możliwe jest wierzyć jednocześnie w świętych i kosmitów - antropologa przecież to nie dziwi). Głównym narzędziem jest wiedza, która nie mówi nam jednak niczego o tym w jaki sposób świat naprawdę jest. Wiedza jest wytworem kulturowym i kultura w pełni odpowiada za jej treść. "Rdzeniem nowej humanistyki jest próba zastąpienia pojęcia prawdziwych przekonań jako reprezentacji 'natury rzeczy', myśleniem o nich jako o udanych regułach działania" (Szahaj 2002, s. 19). Obiektywność należałoby rozumieć zatem jako intersubiektywistyczną zgodę na jakiś sposób preparowania świata, gdyż poznanie rozgrywa się pomiędzy językiem, a używającą go wspólnotą społeczną, nie zaś między językiem a rzeczywistością, dlatego Rorty rezygnuje z naiwnego pojęcia reprezentacjonizmu i proponuje przenieść zagadnienia prawdy całkowicie na obszar tego co kulturowe i zadowolić się prawdziwością w sensie pragmatycznym.
Celem humanisty jest ukazywanie konwencjalności praktyk społecznych i stereotypowości form wiedzy, oraz przekraczanie i wynajdywanie nowych metafor (Tamże, s. 89). Przekraczanie kultury, doszukiwanie się trzonu egzystencji ma w sobie coś z romantyzmu, jak twierdzi Rorty i jest ekscytujące; ale równocześnie jest to bardzo bolesny proces pozbywania się iluzji, nie tyle świadomy co nieunikniony, gdy się zajdzie w pewnym momencie, w pewnych kwestiach za daleko. Ma to tyle samo wspólnego z rozkładem co z rozwojem, z destrukcją jak i kreacją. Ta pochylnia nie jest równa, więc czasem można odnieść wrażenie wzrastania innym razem spadania. Zdarzają się jednostki pozytywnie przechodzące przez "tracenie zmysłów kulturowych", które są gotowe do odłączenia i rozkładania danych na system jedynkowy; a ktoś, kto nie czuje bolesnych konsekwencji tego procesu chyba po prostu nie wie co się dzieje i podlega temu bezwiednie, znieczulając się od czasu do czasu używką, jak zaboli. Nie każdy może być antropologiem kultury, przynajmniej nie przez cały czas; ale antropologiem się nie bywa, jest się nim albo nie, tak jak artystą, gdyż jest to rodzaj uwrażliwienia, może nawet powołania - by odkurzyć zapomniane, trochę patetyczne słowo, a nie tylko wyuczenia (tzn. wiedza jest tu nieodzowna ale budowana na intuicji), jeśli traktujemy to powołanie jako humanistykę i twórczość, a nie tylko jako dyplom z etnologii i erudycję w używaniu słów ze słownika terminów etnologicznych. Jednak to już i inna dyskusja dotycząca granic dyscyplin naukowych, które moim zdaniem - dodam tylko - antropolog powinien przekraczać, bo jest humanistą w pełni tego słowa znaczeniu.
Przypisy:
1. Tym problemem zajął się Zygmunt Bauman w swoim studium pt.: Śmierć i nieśmiertelności. O wielości strategii życia.
2. Bycie w świecie jest zawsze ku śmierci ale zaprzątane przez zakup kolejnego opiekacza do pieczywa czy następnej golarki odwraca naszą uwagę od tej podstawowej sprawy i nie pozwala być właściwie, co wnikliwie analizuje Martin Heidegger w swej obszernej rozprawie pt.: Bycie i czas.
Bibliografia:
1. Bauman Z., Śmierć i nieśmiertelność. O wielości strategii życia, Warszawa, PWN, 1998.
2. Foucault M., Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, Warszawa, Fundacja Aletheia, 1998.
3. Heidegger M., Bycie i czas, Warszawa, PWN, 1994.
4. Kołakowski L., Do sacrum poprzez zło, "Charaktery", nr 10 2007, s. 80-82.
5. Rorty R., Przygodność, ironia i solidarność, Warszawa, Wyd. Spacja, 1988.
6. Szahaj A., Ironia i miłość. Neopragmatyzm Richarda Rorty'ego w kontekście sporu o postmodernizm. Wyd. Uni. Wrocławskiego, 2002.
Inne artykuły autorów
Marta Kasprowicz
- Mentalna agonia
- Antropologia bycia antropologiem
Mariusz Marszewski
- Środkowoazjatycki "WAHHABIZM"
- Afganistan - historia nieporozumienia
- Rosyjskojęzyczni w Kirgistanie - pomiędzy imigracją a asymilacją
Włodek Rybicki
- Gławnaja prowadnica
- W kraju Amsskaapipikani - Blackfeet - Czarnych Stóp
- Krótki esej na temat pobytu w Portugalii i ...
- Mandżuria - historyczne aspekty procesu akulturacji
- Marokańskie zapiski
- Rola i historia tańca w kulturze Indian Ameryki Północnej
- Nunavut znaczy Nasz Kraj, Qallunaat znaczy biały człowiek, rok 1999 oznacza wolność
Komunikaty
Etnologia.pl
czasopismem
Pragniemy poinformować, iż z dniem 31.03.2010 roku decyzją Sądu Okręgowego w Poznaniu Wydział I Cywilny strona internetowa www.etnologia.pl została zarejestrowana jako czasopismo pod tytułem Etnologia i wpisana do rejestru Dzienników i Czasopism Sądu Okręgowego w Poznaniu pod numerem RPR 2613.
Serwisy powiązane tematycznie
O Ludach Północy

Arktyka.org - informacje o rdzennych ludach zamieszkujących obszary Arktyki i terenów subarktycznych. Historia, kultura, teraźniejszość.
Indianie Ameryki Pn.
Indianie.org.pl - kultura, sztuka i tradycja Indian Ameryki Północnej - teksty, galerie fotografii, krótkie prezentacje filmowe i muzyka.