Etnologia.pl
O serwisie
Zadaniem, jakie stawiamy przed sobą, jest uwolnienie etnologii z jej akademickiej niedostępności; wykazanie, jak daleko i szeroko poza mury uczelni może sięgać ...
czytaj...
Etnologia.pl poleca
Robert YoungPostkolonializm
Young dokonuje przeglądu kulturowych, społecznych i ...
Etnologiczne spojrzenie na rzeczywistość
Serwis etnologiczny
MultiKulti
Alma Mater nam spowszechniała
O idei Uniwersytetu w czasach współczesnych
strona: | 1 | 2 |
Mimo że problem nie jest nowy, nie jest bynajmniej odwiecznym. Otóż problem plagiataryzmu nierozłącznie łączy się ze stosunkowo młodą kwestią własności prywatnej. Sęk w tym, że przyszedł czas kiedy mury uniwersytetu przekraczają osoby, który już raz zdobyły wykształcenie w sposób nieuczciwy. Reforma oświaty wprowadziła szumnie w ustną wypowiedz z języka polskiego tzw. prezentację wybranego tematu. W rzeczywistości jest tak, że jest to prezentacja nie abiturienta, a absolwenta lub studenta filologii. Rynek matur ustnych jest o tyle przerażający, że już za 50 zł, bez jakiegokolwiek wysiłku można kupić dowolnie opracowany temat. Nauczyciele zaś nie podejmują żadnych kroków, wolą dobrze się bawić w iście chocholim tańcu, mimo że muszą przecież słyszeć o istniejącym problemie. Przesłanie Pana Cogito, by iść wyprostowanych, wśród tych co na kolanach, stało się chyba już przebrzmiałe.
Lecz nie tylko skala zjawiska budzi niepokój. Nie wiem czy nie gorsze jest ogólne przyzwolenie panujące wśród studentów. Podobne zresztą do innych "przyzwoleń społecznych" jak jazda bez biletu czy prowadzenie samochodu po pijanemu. Najgorsze jest, że wiele osób nie widzi nic złego w napisaniu "za kogoś" pracy magisterskiej. Traktuje się to raczej jako rodzaj pracy, natomiast etyka dawno została zepchnięta na dalszy plan.
Plagiat jednak, gwoli ścisłości, nie jest domeną li tylko polskich uniwersytetów. Pewnym szokiem mogą okazać wyniki anonimowej ankiety przeprowadzonej na uniwersytecie w Cambridge. Według niej, najczęściej kopiuje się teksty Wikipedii, wklejając je do swoich prac nie podając źródła. Prym wśród ściągających wiodą studenci prawa, bowiem aż 62 procent z nich przyznało się do popełniania plagiatu. Natomiast tuż za nimi, z nieco słabszym wynikiem, znaleźli się studenci archeologii i antropologii (11).
Niewątpliwie trudno znaleźć dobrą a tym skuteczną metodę zwalczania plagiataryzmu. Wzorując się na innych uniwersytetach, szczególnie amerykańskich, warto może by było zastanowić się nad kwestią uniwersyteckich kodeksów honorów. Być może właśnie i dla Polski przyszedł czas, kiedy to casus trzeba zastąpić pewnego rodzaju literą prawa. Same kodeksy na uniwersytetach amerykańskich są niezwykle zróżnicowane, od niezwykle rozbudowanych po lakoniczne.
Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że żaden kodeks nie wyeliminuje nieuczciwości, lecz za to może obniżyć tzw. "wskaźnik oszust" (12). Ponadto stróżem prawa przestaje być wykładowca, na którym do tej pory spoczywa odpowiedzialność za wykrycie przestępstwa. W kodeksie, to studenci mają dbać o uczciwość. Jak pisze Gromkowska - Melosik, ideą kodeksu honorowego jest przede wszystkim zastąpienie systemu monitorowania przez samokontrolę (13). Tym samym kształci się zakurzone poczucie etyki. Cóż bowiem po naukowcu, który zapomina o kwestiach etycznych swego przedsięwzięcia. Etnologia w dalszym ciągu czeka na swój zawodowy kodeks etyczny.
Bynajmniej żaden kodeks honorowy nie może liczyć się z sukcesem, kiedy poczucie wspólnoty z Uniwersytetem jest co najmniej wątpliwe. Niech więc będzie mi wolno powtórzyć tekst ślubowania Uniwersytetu Śląskiego: ślubuję uroczyście, że będę wytrwale dążyć do zdobywania wiedzy i rozwoju własnej osobowości, odnosić się do szacunku do władz uczelni i wszystkich członków jej społeczności, szanować prawa i obyczaje akademickie oraz całym swym postępowaniem dbać o godność i honor studenta Uniwersytetu Śląskiego.
I w tym miejscu muszą pojawić się następujące pytania. Czy jestem dumny, że należę do konkretnej wspólnoty uniwersyteckiej? Czy jako absolwent czuje się związany z Uniwersytetem? Wreszcie czy studiowanie na danej uczelni postrzegam jako zaszczyt i przywilej? Bez próby odpowiedzi na te pytania, debatę nad tożsamością uniwersytecką należałoby zawiesić w próżni. Bo jaki sens ma dyskusja nad prawem uniwersyteckim, skoro nie czujemy się związani z Akademią. Przypominałoby to raczej, jałowe rozmowy na temat celibatu tych, którzy wcale nie są zobowiązani do życia w takim stanie - albo z drugiej strony - zaciekłe boje na temat antykoncepcji tych, którzy wcale nie muszą się zastanawiać nad prokreacją. Jeżeli jednak zależy nam na Uniwersytecie konieczne wydaje się podjęcie szybkich kroków.
Sam jednak kodeks nie powinien się jednak ograniczać do studentów. Podobnie sprawa się ma odnoście do wykładowców. Również przecież powinni dbać o dobre imię Uniwersytetu. Niektórym zaś, mimo że noszą zaszczytny tytuł profesora, wolą toczyć osobiste porachunki, wolą toczyć nieprzystające im randze boje, niż zasiąść do stołu. A przecież miano wykładowcy zobowiązuje.
Niewątpliwie współczesny uniwersytet musi odnaleźć idealną drogę między nieco romantycznymi a gruncie rzeczy oświeceniowymi wizjami Uniwersytetu jako siedziby wiedzy a nowoczesnymi koncepcjami traktowania go jako przedsiębiorstwa nastawionego na zysk. Tym samym Akademia przestała ogarniać chaos. Niezależnie jednak od miejsca, od fizycznego adresu, w którym się znajduje, Uniwersytet nie może pozostać peryferią. Co więcej, położenie na pograniczu w sposób naturalny predestynuje go, aby nie stał się zamknięty w prowincjonalnością i raził jaskrawą zaściankowością Powinien być raczej otwarty na to, co niezauważalne w centrum. Bo w gruncie rzeczy, trzeba sobie zdać sprawę, że pogranicze to wszystkim ogromne wezwanie. Zresztą każdy Uniwersytet niezależnie od położenia czysto geograficznego, jest zawsze - a przynajmniej powinien być - pograniczem mentalnym. Istotna jest płaszczyzna pokoleniowa, którą T. Sławek określa mianem mostu. Trudno przecenić owy pomost generacji, nawet wtedy gdy przypomina on jedynie zdrętwiałą kładkę, z której nikt nie ma ochoty korzystać. Lecz uniwersytet to takie miejsce, w którym ścierają się różne wizje świata.
W ostatniej części pewnie grzechem byłoby nie wykorzystać szansy i nie wypowiedzieć się chociażby w kilku zdań wprost o cieszyńskim wydziale Uniwersytetu Śląskiego. Podczas pięciu lat mojego studiowania wraz ze zmianą mojego podejścia do nauki, w szczególności do etnologii, pewnie zmieniał się również ośrodek cieszyński. Przestał być filią na rzecz równoprawnego funkcjonowania wydziału w ramach macierzystego Uniwersytetu. Zmiany dotyczą jednak przede wszystkim aspektu ekonomicznego, zatem pośrednio dotyczą spraw studenckich. Ponadto sekretariat dawnego Instytutu Etnologii i Folklorystyki przeniesiono z piwnic, nazywanego wtedy niższym parterem na parter właściwy. Jedne sale zamieniono na bufet, inne starannie odnowiono. Jeszcze przed moim rozpoczęciem nauki zlikwidowano specjalności etnologiczne. Lecz chyba przyszedł czas na ponownie rozpatrzenie tematu. Choć oczywiście powołanie funkcjonujących dawniej specjalizacji antropologicznej, folklorystycznej i religioznawczej, byłoby ryzykowne. Tym bardziej, że współcześnie w Cieszynie nie funkcjonuje żadna katedra ani nawet zakład folklorystyki, związany najzwyczajniej z brakiem kadry w owej specjalności. Zresztą powoływanie instytucji na wzór Folklorystyki ogólnej i stosowanej również nie było by adekwatne do współczesnych potrzeb akademickich. Co więcej, studenci chyba nad wyraz narzekali na zbyt dużą ilość przedmiotów z zakresu tzw. folkloru, w rozumieniu potocznym.
Dlatego pewnym wstępnym rozwiązaniem byłoby utworzenie w ich miejsce dwóch bloków tematycznych.. Pierwszy z zakresu antropologii historycznej, drugi zaś związany z antropologią współczesności. Choć nie wolno nigdy zapominać, że wykształcenie humanistyczne nigdy wprost nie przygotowuje do zawodu, a jedynie predysponuje. W ramach pierwszej poświecono by więcej uwagi zarówno społecznościom wiejskim, lokalnym, ale także pozaeuropejskim. Tym samym była by to po części odpowiedź na zapotrzebowanie specjalistów z zakresu kultur "tradycyjnych".
Druga przygotowywała by do pełnienia funkcji w instytucjach i wszelakich organizacjach. Etnolog orientował by się zarówno świecie wirtualnym, co rzeczywistym. Zresztą to właśnie Internet stanowi współcześnie kopalnie zainteresowań dla antropologa. Unikanie go jest w gruncie rzeczy rażącym zaniedbaniem. Wreszcie w sposób szczególny kładłoby nacisk na pisarstwo etnograficzne, ciągle nierozwinięte w zadowalający sposób.
Tym samym studenci etnologii byliby przygotowani, zależni od specjalizacji, zarówno do dawnych miejsc pracy tzw. typowych miejsc pracy jak skansen, muzeum etnograficzne, instytucja regionalna czy Cepalia. Zaś inni nie bali się poruszać w równie ciekawej, współczesne globalnej wiosce. Dziś bowiem ciągle jesteśmy mamieni, że z dyplomem etnologii możemy znaleźć pracę zarówno w dziale reklamy jaki i PRu, HRu. Mydlenie oczu takimi obietnicami nie wydaje się dorzeczne. Tym bardziej, że większą uwagę przykładano, żebyśmy dobrze zaznaczyli występowanie pługa i radlicy niż zajmowano nas prawami rynki. Zresztą etnologiczna zabawa w kółko i krzyżyk, a może raczej trafiony - zatopiony, w którym odpowiednikiem statku jest - załóżmy - pług koleśny, była zabawą równie pasjonującą co przeklętą. Choć przyznam, że niezapomnianą. Na innych zajęciach nosiliśmy zapomniane rezginie, wypełnione nudnymi referatami, który niebyły obiektem zainteresowania ani czytającego, ani słuchających. Zapełnialiśmy czas, wszystkim tym, którzy nie chcieli marnować ani cennej minuty na prowadzanie wykładu. Dlatego nieraz bez żadnego przecinka, bez jakiegokolwiek komentarza czytaliśmy kolejno po sobie nic nieznaczące referaty, Z węgla rzeźbiliśmy stereotypowe miasto górnośląskie, z lupą szukaliśmy funkcji magicznych w grocie Lascoux, natomiast w horrorach i w kulturze masowej wypatrywaliśmy przemian kultury magicznych. Bo przecież wiadomo, jak mówią niektórzy profesorowie mojej macierzystej uczelni rozróżnienie na magię sympatyczną i przenośną należy od kluczowego i niepodważalnego wkładu ewolucjonizmu w rozwój współczesnej antropologii. Dobrze, że były także zajęcia, które były prawdziwymi perłami, gdy zmuszano nas do krytyki tekstu. I chwała im za to, że uczelnia nauczyła mnie czytać teksty kultury. Bez tej zdolności na pewno byłoby mi trudniej poruszać się we współczesnym świecie.
Daleki jestem od koncepcji psucia się świata, nie zdaje mi się byśmy żyli w czasach brązu, nie wierzę też by przed nami były złote czasy. Po prostu każdy czas, każda epoka stawia określone wyzwania, z którymi człowiek musi się zmierzyć. Chodzi raczej o to, by krytyka dotychczasowego stanu rzeczy, krytyka współczesnego Uniwersytetu, była punktem wyjścia do dalszej refleksji. Lecz wtedy, trzeba się liczyć z dość przyziemną prawdą, że ci którzy patrzą w niebo, zwykle potykają się o krawężniki.
Przypisy:
1. T. Sławek, Antygona w świecie korporacji. Rozważania o uniwersytecie i czasach współczesnych, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2002.
2. C. Geertz, Interpretacja kultur: wybrane eseje, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2005, s. 30.
3. T. Bielecki, Protest przeciw wizycie Benedykta XVI na rzymskim uniwersytecie La Sapienza, http://wyborcza.pl/1,86764,4833143.html, strona odczytana 17.09.2009 r.
4. "La Republika": koniec tolerancji we Włoszech, http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4841505.html, strona odczytana 17.09.2009 r.
5. T. Słupik, Śmierć uniwersytetu? Magazyn Historyczny "Histmag", http://histmag.org/?magazyn=53&id=268, strona odczytana 17.09.2009 r.
6. Źródło: Departament Spraw Studentów i Doktorantów MNiSW, za: U. Ferenc, Kariera zamiast dyplomu? Lepiej nie ryzykować, "Dziennik. Dodatek Praca, rozwój, kariera", 29.09.2008, s. 1.
7. T. Sławek, dz. cyt., s. 31.
8. Tamże, s. 50.
9. Tamże, s. 46.
10. Tamże, s. 27.
11. Masowe ściąganie na Uniwersytecie w Cambridge, http://www.rp.pl/artykul/30,213167.html, strona odczytana 17.09.2009 r.
12. Gromkowska-Melosik, Ściągi, plagiaty i fałszywe dyplomy: studium z socjopatologii edukacji, Gdańsk 2007, s. 124.
13. Tamże.
1 | 2 |
Inne artykuły autorów
Marta Kasprowicz
- Mentalna agonia
- Antropologia bycia antropologiem
Mariusz Marszewski
- Środkowoazjatycki "WAHHABIZM"
- Afganistan - historia nieporozumienia
- Rosyjskojęzyczni w Kirgistanie - pomiędzy imigracją a asymilacją
Włodek Rybicki
- Gławnaja prowadnica
- W kraju Amsskaapipikani - Blackfeet - Czarnych Stóp
- Krótki esej na temat pobytu w Portugalii i ...
- Mandżuria - historyczne aspekty procesu akulturacji
- Marokańskie zapiski
- Rola i historia tańca w kulturze Indian Ameryki Północnej
- Nunavut znaczy Nasz Kraj, Qallunaat znaczy biały człowiek, rok 1999 oznacza wolność
Komunikaty
Etnologia.pl
czasopismem
Pragniemy poinformować, iż z dniem 31.03.2010 roku decyzją Sądu Okręgowego w Poznaniu Wydział I Cywilny strona internetowa www.etnologia.pl została zarejestrowana jako czasopismo pod tytułem Etnologia i wpisana do rejestru Dzienników i Czasopism Sądu Okręgowego w Poznaniu pod numerem RPR 2613.
Serwisy powiązane tematycznie
O Ludach Północy
Arktyka.org - informacje o rdzennych ludach zamieszkujących obszary Arktyki i terenów subarktycznych. Historia, kultura, teraźniejszość.
Indianie Ameryki Pn.
Indianie.org.pl - kultura, sztuka i tradycja Indian Ameryki Północnej - teksty, galerie fotografii, krótkie prezentacje filmowe i muzyka.